My first Lost fanfiction
Apr. 27th, 2006 06:02 pm![[personal profile]](https://www.dreamwidth.org/img/silk/identity/user.png)
The title of the post suggests there will be more... The story is in Polish, so apologies for the non-Polish part of my f-list for spamming.
Tytuł: Trzy rozdania
Ograniczenie wiekowe: Jeśli oglądałaś/eś serial, to to cię raczej nie zgorszy ;)
Treść: Boone ratował Shannon trzy razy, prawda? To jest właśnie opowieść o tych trzech razach.
Spoilery: Powiedzmy, że do 2x06.
Dedykacja: Dla Vilyi
dark_vanessa, którą poznałam dwa razy i z całą pewnością nie był to przypadek. I dla Nilc
le_mru, która poznała mnie z serialem i wciągnęła w shiny new fandom ;)
Podziękowania: Dla mych absolutnie kochanych, mądrych, zdolnych i przesympatycznych Bet, które zmusiły mnie do dokonania kilku bardzo potrzebnych poprawek. Jakiekolwiek błędy są moją, nie ich winą - wiem, że przecinki i ja niezbyt się lubimy. Dziękuję,
le_mru i
dark_vanessa - mam nadzieję, że nie zdradzisz, jakie potworki mogły być tytułami tego 'dzieła'
Długość: 699 słów
Shannon za grosz nie potrafi grać w karty.
Shannon stoi w przedpokoju, przy telefonie. Ręce drżą jej tak bardzo, że z trudem wybiera numer i gdy w słuchawce odzywa się głos Boone’a, zupełnie się rozkleja. Głowa wciąż pulsuje jej bólem po tym uderzeniu – Kim ci się wydaje, że jesteś, suko?! – a kolana drżą ze strachu.
- Boone, musisz mi pomóc – słowa ledwie przechodzą jej przez gardło, ale nie ma nikogo, nikogo innego, do kogo mogłaby się zwrócić z tą prośbą. Szeptem podaje mu swój adres, potem słyszy szelest z sąsiedniego pokoju i pośpiesznie odkłada słuchawkę na widełki.
Za pierwszym razem, to nie jest oszustwo.
Nie ma to najmniejszego znaczenia – Boone zawsze daje jej wygrać.
Jonathana bardzo rozśmieszyło jej opowiadanie o rycerskim braciszku, stanowiącym jej zupełne przeciwieństwo. Byli już wtedy nieźle pijani i powiedziała o kilka słów za wiele – na przykład wspomniała o swojej odebranej fortunie i o facecie, któremu Boone zapłacił za zostawienie jej w spokoju.
- To był totalny psychol – stwierdza z przekonaniem – ale nawet taki psychol jak on nie pogardzi piętnastoma tysiakami.
- Ty żyjesz od wypłaty do wypłaty – zaczyna Jonathan, a ona w myślach dodaje, że od faceta do faceta – a twój eks żyje z twojego brata. Masz pod ręką jelenia, czemu z tego nie korzystasz?
Oczywiście, Jonathan sam jest jej jeleniem, ale po co psuć taki dobry wieczór? Shannon wraz z nim układa plan oskubania braciszka i w tydzień później inscenizują całe zajście – Shannon opowiada bajeczkę o piekielnie zazdrosnym facecie, Jonathan zostawia jej na pamiątkę kilka siniaków. I niesmak w ustach, gdy później w taksówce Boone robi jej wykład na temat nieodpowiednich facetów, płaci za jej pokój w hotelu i siedzi z nią do późna, gdy Shannon opowiada mu o kilku fuchach, które załatwiła jej koleżanka-modelka.
Gdy budzi się potem w środku nocy, Boone wciąż siedzi w fotelu i spogląda przed siebie z takim wyrazem twarzy, że Shannon nie ma wątpliwości, że widzi coś więcej niż tylko ścianę.
- Idź spać, Boone – mówi do niego cicho a on podrywa się, spłoszony. Zerka na łóżko a potem patrzy jej prosto w oczy i nagle Shannon wie, wydaje jej się, że zawsze wiedziała i ta wiedza napawa ją przeszywającym lękiem, tak że przez moment robi jej się niedobrze – to tylko alkohol, to musi być alkohol – a potem Boone odwraca wzrok.
- Nie, złapię taksówkę. Masz dość pieniędzy?
- Jasne.
Ma dwadzieścia tysięcy.
Za drugim razem Shannon oszukuje brata – ale zwycięstwo wcale jej nie cieszy.
Problem w tym, że z lęku przed przegraną, Shannon nigdy nie nauczyła się rozsądnie dysponować swoimi atutami.
Gdy Shannon wjeżdża windą na jedenaste piętro hotelu w którym zatrzymał się Boone, jest już nieźle pijana. Może dlatego przyznaje się sama przed sobą do strachu. Boi się odrzucenia przez brata, jedyną osobę, która jej nigdy nie zostawiła. Nie może jej tego zrobić, nie on. Strach dusi ją w środku i przez moment wydaje jej się, że do listy dzisiejszych upokorzeń będzie mogła dopisać jeszcze i atak astmy, ale po chwili udaje jej się odzyskać panowanie nad sobą.
Przynajmniej tak jej się wydaje – bo na widok Boone’a, patrzącego na nią tak zimno, tak spokojnie, z taką powagą; zupełnie, jakby ją osądzał – nagle czuje, że nie utrzyma tego w sobie ani chwili dłużej i mówi mu, mówi mu, że wie.
Gdy jest już po wszystkim, Boone zasypia. A Shannon i tak zostaje sama, ze swoimi myślami, świadomością, że teraz spaliła mosty, to co dotąd było tylko możliwością, teraz stało się faktem. Że pozbawiła się jedynej przewagi, jaką kiedykolwiek nad nim miała i że teraz on znienawidzi siebie za to, co zrobił i ją za to, że mu pozwoliła. Już widzi, jak rano obudzi się i spojrzy na nią z przerażeniem i wstydem, i pogardą – niczego nie boi się tak jak jego pogardy – i już nigdy nic nie będzie takie samo.
Wie, że seks nigdy nikogo przy niej nie zatrzymał, ale i tak spróbowała – lecz teraz, gdy czuje jego spokojny oddech na karku, rozumie, że popełniła błąd.
Dlatego to ona wstaje pierwsza i powoli się ubiera, a potem siada w fotelu i czeka na jego przebudzenie.
I z całych sił usiłuje uwierzyć, że ból który odczuwa, to ból po stracie brata.
Za trzecim razem Shannon oszukuje ich oboje.
Tytuł: Trzy rozdania
Ograniczenie wiekowe: Jeśli oglądałaś/eś serial, to to cię raczej nie zgorszy ;)
Treść: Boone ratował Shannon trzy razy, prawda? To jest właśnie opowieść o tych trzech razach.
Spoilery: Powiedzmy, że do 2x06.
Dedykacja: Dla Vilyi
![[livejournal.com profile]](https://www.dreamwidth.org/img/external/lj-userinfo.gif)
![[livejournal.com profile]](https://www.dreamwidth.org/img/external/lj-userinfo.gif)
Podziękowania: Dla mych absolutnie kochanych, mądrych, zdolnych i przesympatycznych Bet, które zmusiły mnie do dokonania kilku bardzo potrzebnych poprawek. Jakiekolwiek błędy są moją, nie ich winą - wiem, że przecinki i ja niezbyt się lubimy. Dziękuję,
![[livejournal.com profile]](https://www.dreamwidth.org/img/external/lj-userinfo.gif)
![[livejournal.com profile]](https://www.dreamwidth.org/img/external/lj-userinfo.gif)
Długość: 699 słów
Shannon za grosz nie potrafi grać w karty.
Shannon stoi w przedpokoju, przy telefonie. Ręce drżą jej tak bardzo, że z trudem wybiera numer i gdy w słuchawce odzywa się głos Boone’a, zupełnie się rozkleja. Głowa wciąż pulsuje jej bólem po tym uderzeniu – Kim ci się wydaje, że jesteś, suko?! – a kolana drżą ze strachu.
- Boone, musisz mi pomóc – słowa ledwie przechodzą jej przez gardło, ale nie ma nikogo, nikogo innego, do kogo mogłaby się zwrócić z tą prośbą. Szeptem podaje mu swój adres, potem słyszy szelest z sąsiedniego pokoju i pośpiesznie odkłada słuchawkę na widełki.
Za pierwszym razem, to nie jest oszustwo.
Nie ma to najmniejszego znaczenia – Boone zawsze daje jej wygrać.
Jonathana bardzo rozśmieszyło jej opowiadanie o rycerskim braciszku, stanowiącym jej zupełne przeciwieństwo. Byli już wtedy nieźle pijani i powiedziała o kilka słów za wiele – na przykład wspomniała o swojej odebranej fortunie i o facecie, któremu Boone zapłacił za zostawienie jej w spokoju.
- To był totalny psychol – stwierdza z przekonaniem – ale nawet taki psychol jak on nie pogardzi piętnastoma tysiakami.
- Ty żyjesz od wypłaty do wypłaty – zaczyna Jonathan, a ona w myślach dodaje, że od faceta do faceta – a twój eks żyje z twojego brata. Masz pod ręką jelenia, czemu z tego nie korzystasz?
Oczywiście, Jonathan sam jest jej jeleniem, ale po co psuć taki dobry wieczór? Shannon wraz z nim układa plan oskubania braciszka i w tydzień później inscenizują całe zajście – Shannon opowiada bajeczkę o piekielnie zazdrosnym facecie, Jonathan zostawia jej na pamiątkę kilka siniaków. I niesmak w ustach, gdy później w taksówce Boone robi jej wykład na temat nieodpowiednich facetów, płaci za jej pokój w hotelu i siedzi z nią do późna, gdy Shannon opowiada mu o kilku fuchach, które załatwiła jej koleżanka-modelka.
Gdy budzi się potem w środku nocy, Boone wciąż siedzi w fotelu i spogląda przed siebie z takim wyrazem twarzy, że Shannon nie ma wątpliwości, że widzi coś więcej niż tylko ścianę.
- Idź spać, Boone – mówi do niego cicho a on podrywa się, spłoszony. Zerka na łóżko a potem patrzy jej prosto w oczy i nagle Shannon wie, wydaje jej się, że zawsze wiedziała i ta wiedza napawa ją przeszywającym lękiem, tak że przez moment robi jej się niedobrze – to tylko alkohol, to musi być alkohol – a potem Boone odwraca wzrok.
- Nie, złapię taksówkę. Masz dość pieniędzy?
- Jasne.
Ma dwadzieścia tysięcy.
Za drugim razem Shannon oszukuje brata – ale zwycięstwo wcale jej nie cieszy.
Problem w tym, że z lęku przed przegraną, Shannon nigdy nie nauczyła się rozsądnie dysponować swoimi atutami.
Gdy Shannon wjeżdża windą na jedenaste piętro hotelu w którym zatrzymał się Boone, jest już nieźle pijana. Może dlatego przyznaje się sama przed sobą do strachu. Boi się odrzucenia przez brata, jedyną osobę, która jej nigdy nie zostawiła. Nie może jej tego zrobić, nie on. Strach dusi ją w środku i przez moment wydaje jej się, że do listy dzisiejszych upokorzeń będzie mogła dopisać jeszcze i atak astmy, ale po chwili udaje jej się odzyskać panowanie nad sobą.
Przynajmniej tak jej się wydaje – bo na widok Boone’a, patrzącego na nią tak zimno, tak spokojnie, z taką powagą; zupełnie, jakby ją osądzał – nagle czuje, że nie utrzyma tego w sobie ani chwili dłużej i mówi mu, mówi mu, że wie.
Gdy jest już po wszystkim, Boone zasypia. A Shannon i tak zostaje sama, ze swoimi myślami, świadomością, że teraz spaliła mosty, to co dotąd było tylko możliwością, teraz stało się faktem. Że pozbawiła się jedynej przewagi, jaką kiedykolwiek nad nim miała i że teraz on znienawidzi siebie za to, co zrobił i ją za to, że mu pozwoliła. Już widzi, jak rano obudzi się i spojrzy na nią z przerażeniem i wstydem, i pogardą – niczego nie boi się tak jak jego pogardy – i już nigdy nic nie będzie takie samo.
Wie, że seks nigdy nikogo przy niej nie zatrzymał, ale i tak spróbowała – lecz teraz, gdy czuje jego spokojny oddech na karku, rozumie, że popełniła błąd.
Dlatego to ona wstaje pierwsza i powoli się ubiera, a potem siada w fotelu i czeka na jego przebudzenie.
I z całych sił usiłuje uwierzyć, że ból który odczuwa, to ból po stracie brata.
Za trzecim razem Shannon oszukuje ich oboje.
(no subject)
Date: 2006-04-27 04:47 pm (UTC)Według mojego osobistego - i obawiam się, ze niezbyt skromnego - zdania, dobre drabble to takie, które w zwięzły sposób potrafi cię skopać. Albo chociaż pożądnie szturchnąć. Dobre drabble to jakaś emocja, która zapulsuje słowami w czytelniku. Takie, w które chcesz wierzyć. Takie, jak to powyżej.
Podobało mi się, że właśnie emocje tam dominują, nie ma zbędnych ozdobników, ktore rozlazłyby się po tekście jak pszczoły po ciastku. Duży plus za to.
Nie zdradzę tytułów. Ale jesli zechcesz mnie zapytać o tytuł następnym razem, pamiętaj, że mogę wyskoczyć z jakimiś śwink..., pardon, dzikami.
A to:
Gdy budzi się potem w środku nocy, Boone wciąż siedzi w fotelu i spogląda przed siebie z takim wyrazem twarzy, że Shannon nie ma wątpliwości, że widzi coś więcej niż tylko ścianę.
- Idź spać, Boone – mówi do niego cicho a on podrywa się, spłoszony.
... moj ulubiony moment.
Czekam na następne.
(no subject)
Date: 2006-04-27 05:38 pm (UTC)Dziękuję Ci. Jesteś kochana i w ogóle ♥ i bardzo, bardzo się cieszę, że Ci się spodobał. (I ja też lubię ten fragment - cały czas wyobrażam sobie, że Boone nie chciał wiedzieć, że kocha się w Shannon - i że Shannon wiedziała wcześniej od niego...)
I nie wyskakuj mi z dzikami, bo normalnie będzie execution ;p
(no subject)
Date: 2006-04-28 07:36 am (UTC)(no subject)
Date: 2006-04-27 10:11 pm (UTC)I to jeszcze o Shannon... Pomimo, że ją polubiłam, wciąż nie jestem do niej przekonana (wiem, paradoks:P), ale takie fanfiki sprawiają, że coraz mniej myślę o niej jako o głupiej blondynie, która myśli tylko o tym, że skończył się jej lakier do paznokci. ;)
Podoba mi się, że u Ciebie jest taka naprawdę zagubiona .
Czuć w tym prawdziwą rozpacz, niepewność tego, co dalej zrobić.
Zdecydowanie mój ulubiony fragment:
Strach dusi ją w środku i przez moment wydaje jej się, że do listy dzisiejszych upokorzeń będzie mogła dopisać jeszcze i atak astmy, ale po chwili udaje jej się odzyskać panowanie nad sobą.
Piękne!:)
(no subject)
Date: 2006-04-27 10:23 pm (UTC)Dziękuję Ci bardzo za komentarz i pochwałę - moją misją jest szerzyć Shannon love ;) A Shannon jako taką zagubioną cały czas odbieram. A poza tym scena w hotelu z Boonem krzyczała o miliard interpretacji z jej punktu widzenia ;)
(no subject)
Date: 2006-04-28 11:01 am (UTC)To moje ulubione zdanie i dość ciekawe: nie wiedzieć czemu nigdy nie myślałam, że Shannon bała się tego, co mógł do niej czuć Boone. Zawsze wydawało mi się, że traktowała to z politowaniem, jako jego słabą stronę. Ale tak mogło być, tak, jak przedstawiłaś - to ciekawa, inna Shannon, bezradna i pełna lęku. Interesting.
(no subject)
Date: 2006-04-28 11:01 am (UTC)(no subject)
Date: 2006-04-28 11:43 am (UTC)::hugs back::
No a komu zawdzięczam ten shiny new fandom, no komu? ;)
::gryzie paznokcie w oczekiwaniu na 2x20::
(no subject)
Date: 2006-04-28 03:26 pm (UTC)*bounces excitedly*
(no subject)
Date: 2006-05-02 07:43 pm (UTC)::bounces as well because, well, "dla"="for"::
::hands the reward for the cutest comment of the week::
(no subject)
Date: 2006-05-02 07:47 pm (UTC)*and then some more for no reason at all*
*oh, and some more because you're back*
Service Announcement:
(no subject)
Date: 2006-05-02 08:00 pm (UTC)and somehow I don't think the teacher would understand me if I said her name is teh Azazello(no subject)
Date: 2006-07-14 09:45 am (UTC)Przesmaczny fanfikt.
(no subject)
Date: 2006-07-14 09:59 am (UTC)Bardzo dziemkuję za recenzję. Shannon taka widzę - mieszankę sprzecznych emocji, zbuntowaną i z chwiejnym poczuciem własnej wartości, świetnie jest to pokazane gdy brat mówi jej, że jest 'useless'... Ach. Shannon.
Przesmaczna ikona, btw :)