(no subject)
Aug. 7th, 2006 12:01 am![[personal profile]](https://www.dreamwidth.org/img/silk/identity/user.png)
On the subject of the recent discussion on plagiarism:
novin_ha: Yay! Seven e-mails!
le_mru: from your fen?
novin_ha: Sure. They offer me laptops and iPods.
le_mru: Oh well.
novin_ha: And ask about that one scene from the last chapter of my fic they can't identify.
le_mru: I love you.
novin_ha: I wrote them this one happened to be mine.
novin_ha: But I lied.
le_mru: Because it was from Firefly (You steal from Firefly, not Buffy and Angel)
novin_ha: I love you too, lied Novinha.
And now on for the lost fanfiction.
Tym razem po polsku :) Przypominam, że jestem łasa na komentarze.
Challenge 1x16. Drabble, 511 wyrazów, fioletowawy fluff. Albo i nie. Wklejone bezczelnie zaraz jak się dało. Betowane przez
le_mru.
Czy mówienie obcemu o swoich problemach z synem – a raczej problemach ze sobą, Jack to dość bezproblemowe dziecko, nie licząc incydentu z procesem i utratą licencji – cokolwiek rozwiązuje?
Były doktor Shephard nie rozumie młodego pokolenia, które samo sobie stawia diagnozy, chodzi do terapeutów, łyka różne tabletki na różne rodzaje bólu i wywołuje tymi tabletkami jeszcze inny ból, i ma wymyślne nazwy – psychoza maniakalno-depresyjna, zachowania schizoidalne, depresja, nerwica, osobowość kompulsywna – na staromodne bycie nieudacznikiem. Młodzież jest coraz słabsza, a jego syn jest silny. Christian nie jest do końca pewny, czy ma prawo być z tego dumny.
Zastanawia się, gdzie poszła sobie jego siła (i czy ma zamiar wrócić), ale tylko przez moment. Potem dopija drinka.
Kiedyś obojętność przychodziła sama. Była jego wierną przyjaciółką, na której mógł zawsze polegać. Obojętnie kroił, szył, trzymał w rękach żywe kawałki żywych ludzi i martwe kawałki martwych ludzi i nie było między nimi żadnej różnicy, a przynajmniej żadnej znaczącej. Potrafił przybrać wyraz głębokiego smutku i powiedzieć rodzicom, że ich jedynak nie żyje, nic nie dało się zrobić, a potem wrócić do domu i opowiedzieć o tym drżącemu synowi i z klinicznie sterylnym zainteresowaniem naukowca obserwować reakcję i pchać jeszcze trochę bardziej. Zadawać ból i koić ból i być małym bogiem w domu i małym bogiem na oddziale i nie martwić się tym, czy istnieje jakiś większy.
Jego umysł jest jak szklanka bez denka; pamięć przecieka mu przez palce i nie jest do końca pewny, czy pił, żeby odzyskać obojętność czy na odwrót, picie odebrało mu ją, wie tylko jedno, nie potrafił już być tak obojętny jak kiedyś; dalej potrafił kłamać, chociaż, ku jego zaskoczeniu, słowa nie przychodziły już bez wysiłku… Miał ochotę odgryźć sobie łapę tkwiącą we wnykach, bo czuł, że coś go schwytało, (ale nie wiedział, co jest łapą a co wnykami, zresztą te metafory są idiotyczne, a on nie jest jakimś niemieckim romantykiem, a na sturm und drang jest po prostu za stary) i ból zaczął być problemem.
Jak żałosnym można się stać? Udziela rad obcym, ale sam nie potrafi zrobić tego, co nakazuje im. Żebrze o pieniądze na alkohol. Upija się, znowu, obwinia alkohol za swoje problemy, udaje, że alkohol jest rozwiązaniem jego problemów, nie wie, dokąd pójdzie gdy zamkną ten lokal (i skąd weźmie więcej alkoholu). No i odwiedził ją. Obiecał kiedyś, że nigdy tego nie zrobi. Ale i tak w deszczu zapukał do jej drzwi.
Kiedyś. Kiedyś nie miał pojęcia, co to znaczy czuć niesmak w ustach.
Zastanawia się, czy spieprzył życie temu obcemu, który postawił mu drinka. Czy jego rada była najgorszym, co mogło się przytrafić Kowbojowi. I łapie się na tym, że ma nadzieję, że nie, że udzielił mu mimo wszystko dobrej rady, popchnął w dobrym kierunku. Że cokolwiek bolało Kowboja stało się teraz przeszłością i może nawet Kowboj jest mu wdzięczny. Ma ochotę prychnąć. Sam sobą gardzi i pogarda też nie jest obojętnością, ale jest uczuciem choć trochę zbliżonym.
W kieszeni ma dokładnie tyle pieniędzy, ile potrzeba mu na krótką rozmowę z Ameryką. Wie, że nie podejdzie do telefonu, ale i tak zaciska na nich dłoń, jakby były talizmanem.
![[livejournal.com profile]](https://www.dreamwidth.org/img/external/lj-userinfo.gif)
![[livejournal.com profile]](https://www.dreamwidth.org/img/external/lj-userinfo.gif)
![[livejournal.com profile]](https://www.dreamwidth.org/img/external/lj-userinfo.gif)
![[livejournal.com profile]](https://www.dreamwidth.org/img/external/lj-userinfo.gif)
![[livejournal.com profile]](https://www.dreamwidth.org/img/external/lj-userinfo.gif)
![[livejournal.com profile]](https://www.dreamwidth.org/img/external/lj-userinfo.gif)
![[livejournal.com profile]](https://www.dreamwidth.org/img/external/lj-userinfo.gif)
![[livejournal.com profile]](https://www.dreamwidth.org/img/external/lj-userinfo.gif)
![[livejournal.com profile]](https://www.dreamwidth.org/img/external/lj-userinfo.gif)
![[livejournal.com profile]](https://www.dreamwidth.org/img/external/lj-userinfo.gif)
And now on for the lost fanfiction.
Tym razem po polsku :) Przypominam, że jestem łasa na komentarze.
Challenge 1x16. Drabble, 511 wyrazów, fioletowawy fluff. Albo i nie. Wklejone bezczelnie zaraz jak się dało. Betowane przez
![[livejournal.com profile]](https://www.dreamwidth.org/img/external/lj-userinfo.gif)
Czy mówienie obcemu o swoich problemach z synem – a raczej problemach ze sobą, Jack to dość bezproblemowe dziecko, nie licząc incydentu z procesem i utratą licencji – cokolwiek rozwiązuje?
Były doktor Shephard nie rozumie młodego pokolenia, które samo sobie stawia diagnozy, chodzi do terapeutów, łyka różne tabletki na różne rodzaje bólu i wywołuje tymi tabletkami jeszcze inny ból, i ma wymyślne nazwy – psychoza maniakalno-depresyjna, zachowania schizoidalne, depresja, nerwica, osobowość kompulsywna – na staromodne bycie nieudacznikiem. Młodzież jest coraz słabsza, a jego syn jest silny. Christian nie jest do końca pewny, czy ma prawo być z tego dumny.
Zastanawia się, gdzie poszła sobie jego siła (i czy ma zamiar wrócić), ale tylko przez moment. Potem dopija drinka.
Kiedyś obojętność przychodziła sama. Była jego wierną przyjaciółką, na której mógł zawsze polegać. Obojętnie kroił, szył, trzymał w rękach żywe kawałki żywych ludzi i martwe kawałki martwych ludzi i nie było między nimi żadnej różnicy, a przynajmniej żadnej znaczącej. Potrafił przybrać wyraz głębokiego smutku i powiedzieć rodzicom, że ich jedynak nie żyje, nic nie dało się zrobić, a potem wrócić do domu i opowiedzieć o tym drżącemu synowi i z klinicznie sterylnym zainteresowaniem naukowca obserwować reakcję i pchać jeszcze trochę bardziej. Zadawać ból i koić ból i być małym bogiem w domu i małym bogiem na oddziale i nie martwić się tym, czy istnieje jakiś większy.
Jego umysł jest jak szklanka bez denka; pamięć przecieka mu przez palce i nie jest do końca pewny, czy pił, żeby odzyskać obojętność czy na odwrót, picie odebrało mu ją, wie tylko jedno, nie potrafił już być tak obojętny jak kiedyś; dalej potrafił kłamać, chociaż, ku jego zaskoczeniu, słowa nie przychodziły już bez wysiłku… Miał ochotę odgryźć sobie łapę tkwiącą we wnykach, bo czuł, że coś go schwytało, (ale nie wiedział, co jest łapą a co wnykami, zresztą te metafory są idiotyczne, a on nie jest jakimś niemieckim romantykiem, a na sturm und drang jest po prostu za stary) i ból zaczął być problemem.
Jak żałosnym można się stać? Udziela rad obcym, ale sam nie potrafi zrobić tego, co nakazuje im. Żebrze o pieniądze na alkohol. Upija się, znowu, obwinia alkohol za swoje problemy, udaje, że alkohol jest rozwiązaniem jego problemów, nie wie, dokąd pójdzie gdy zamkną ten lokal (i skąd weźmie więcej alkoholu). No i odwiedził ją. Obiecał kiedyś, że nigdy tego nie zrobi. Ale i tak w deszczu zapukał do jej drzwi.
Kiedyś. Kiedyś nie miał pojęcia, co to znaczy czuć niesmak w ustach.
Zastanawia się, czy spieprzył życie temu obcemu, który postawił mu drinka. Czy jego rada była najgorszym, co mogło się przytrafić Kowbojowi. I łapie się na tym, że ma nadzieję, że nie, że udzielił mu mimo wszystko dobrej rady, popchnął w dobrym kierunku. Że cokolwiek bolało Kowboja stało się teraz przeszłością i może nawet Kowboj jest mu wdzięczny. Ma ochotę prychnąć. Sam sobą gardzi i pogarda też nie jest obojętnością, ale jest uczuciem choć trochę zbliżonym.
W kieszeni ma dokładnie tyle pieniędzy, ile potrzeba mu na krótką rozmowę z Ameryką. Wie, że nie podejdzie do telefonu, ale i tak zaciska na nich dłoń, jakby były talizmanem.
(no subject)
Date: 2006-08-06 10:42 pm (UTC)zomg plagiarising Firefly is so 2005! no cool kids do it nowadays! :(
;)
on to fanfic:
Outlaws! Jeden z moich ulubionych odcinków :) (Drugiego sezonu prawie nie oglądałam, ale mniej więcej wiem, z którego odcinka pochodzą 'odwiedziny w deszczu'. Ech, doktorze Sh., doktorze Sh.)
(Ciągle się zastanawiam, czy nie okaże się, że on jednak żyje - Jack nie znalazł chyba w końcu jego ciała? - mogłoby być ciekawie.)
Bardzo dobrze dobrana forma gonitwy myśli - i jak miło, że zastanowił się nad Sawyerkiem!
Nie czytam z reguły Lostowych fanfictów, ale ten mi się podobał :)
(A co to znaczy "fioletowawy"?)
PS
Date: 2006-08-06 10:45 pm (UTC)Re: PS
Date: 2006-08-06 11:31 pm (UTC)And thanks for your comment - I'm very fond of Christian :)
Re: PS
Date: 2006-08-07 02:18 am (UTC):)
Re: PS
Date: 2006-08-08 07:33 pm (UTC)Re: PS
Date: 2006-08-07 10:32 am (UTC)Re: PS
Date: 2006-08-08 07:33 pm (UTC)(no subject)
Date: 2006-08-07 02:16 am (UTC):D
:D
You ARE Brill ! Well posted !
(no subject)
Date: 2006-08-07 08:06 am (UTC)(no subject)
Date: 2006-08-07 08:48 am (UTC)Całkiem ciekawe te przemyślenia Shepharda, naprawdę, a niektóre sformułowania po prostu rządzą:
(...)i ma wymyślne nazwy – psychoza maniakalno-depresyjna, zachowania schizoidalne, depresja, nerwica, osobowość kompulsywna – na staromodne bycie nieudacznikiem(...)
Dobre. Jakbym słyszała mojego dziadka ;). On też zazwyczaj przemawia w tym tonie. Z powodzeniem wcieliłaś się w pana w wieku sześćdziesiąt lat plus niewielki vat, a to wcale nie jest takie łatwe.
Wątek Christianowej obojętności, który poruszyłaś, od dawna mnie niepokoi, żeby nie powiedzieć - zniesmacza (obojętne krojenie, szycie etc. - jako delikatna istota nie nadawałabym się do tego zawodu ;)). Umiejętnie oddałaś sposób, w jaki Shephard bawi się wrażliwością syna ((...)powiedzieć rodzicom, że ich jedynak nie żyje, nic nie dało się zrobić, a potem wrócić do domu i opowiedzieć o tym drżącemu synowi i z klinicznie sterylnym zainteresowaniem naukowca obserwować reakcję i pchać jeszcze trochę bardziej. - tu dosłownie wzdrygnęłam się z obrzydzenia; ten Christian to jakiś okrutnik, a jego zachowanie - i w serialu, i Twoim bardzo kanonicznym fiku - zakrawa na psychiczne znęcanie się nad dzieckiem). Zrehabilitował się odrobinę tą troską o Sawyera, ale wypadł w tym jak wieczny grzesznik, który w ostatnim kwadransie życia zaczyna rozdawać ludziom cukierki ;). Bardzo, bardzo be ten Christian.
Podsumowując - sięgnęłaś po bohatera, który w moim rankingu pod tytułem: "Postać, której w LOSTach najbardziej nie cierpię" plasuje się na drugim, medalowym miejscu, tuż za ojcem Locke'a - ale zrobiłaś to bardzo zręcznie. Fanfikt kanoniczny, logiczny, błędów stylistycznych brak (tylko w jednym miejscu, na samym początku aż się roi od "jest"). Ogólnie rzecz biorąc, podobało mi się :).
I mam nadzieję, że na tym nie koniec.... (mówię o fikach po polsku, rzecz jasna ;)).
(no subject)
Date: 2006-08-07 02:01 pm (UTC)U mnie na pierwszym miejscu jest Sarah Shephard. ;)))
(no subject)
Date: 2006-08-07 02:13 pm (UTC)wypadł w tym jak wieczny grzesznik, który w ostatnim kwadransie życia zaczyna rozdawać ludziom cukierki ;). Bardzo, bardzo be ten Christian.
A mnie bardzo się podoba to określenie. Nawet niechcący schrzanił komuś życie... Nawet próba uczynienia dobra w jego rękach obraca sie na zło. Heh :)
(no subject)
Date: 2006-08-07 01:29 pm (UTC)Jak miło, że ktoś wziął na tapetę starego, dobrego Christiana. Uwielbiam go i nienawidzę zarazem, bo jest niesamowicie ciekawą postacią, ale zrobił Jackowi tyle złego, że życzę skurczysynowi jak najgorzej.
Młodzież jest coraz słabsza, a jego syn jest silny. Christian nie jest do końca pewny, czy ma prawo być z tego dumny.
I cały ten fragment o psychozach, nerwicy i depresji piękny i bardzo trafiony. Mój ojciec zgodziłby się z Christianem - uważa, że depresje, ADHD i dysleksja to wynik lenistwa współczesnej młodzieży... ;)
Podoba mi się to dokładne rozpracowanie Christiana, takie character study. Zwłaszcza słowa o obojętności, przyjaciółce, która przychodziła sama bardzo pasują. Że przybierał wyraz głębokiego smutku (czyli był obojętny i tylko udawał, bo tego od niego wymagano) i że zarówno w pracy, jak i w domu czuł się jak mały bóg, zadawał ból i obserwował, jakie reakcje to spowoduje. Dla mnie jest to krańcowo obrzydliwe i przerażające, znakomicie to opisałaś.
Łapa we wnykach i niemieccy romantycy też mrrrrr.
No i odwiedził ją. Obiecał kiedyś, że nigdy tego nie zrobi. Ale i tak w deszczu zapukał do jej drzwi.
Takie krótkie trzy zdania, a tyle się za nimi kryje... Świetne.
Kiedyś. Kiedyś nie miał pojęcia, co to znaczy czuć niesmak w ustach.
Rewelacja. Christian znalazł się w końcu tak blisko prawdziwego piekła, jak tylko można, żeby się nie sparzyć. Nie dowiedział się nawet, że jego rada była najgorszym, co mogło przytrafić się Kowbojowi. Ale gdyby Sawyer się wtedy wycofał, resztę życia spędziłby w niepewności.
Podsumowanie też piękne.
Pisz więcej! XD
(no subject)
Date: 2006-08-07 02:09 pm (UTC)Cieszę się, że odebrałaś Christiana jako obrzydliwego. Bo on taki jest. Jest żałosny, ale jest sam sobie winny. I można się nad nim litować, ale nie należy o tym zapominać.
A jako postać go uwielbiam XD
(no subject)
Date: 2006-08-07 01:50 pm (UTC)Zadawać ból i koić ból i być małym bogiem w domu i małym bogiem na oddziale i nie martwić się tym, czy istnieje jakiś większy. - Lekarze i pisarze. Ludzie najczęściej dotykani kompleksem boga. Lekarzem nie jestem, ale...
I fragment o piciu. Chyba wiemy, dlaczego taki celny...
♥ ♥ ♥
(no subject)
Date: 2006-08-07 02:02 pm (UTC)Myślę, że tak, że zawodowy profesjonalizm został w przypadku Christiana posunięty za daleko.
I tak, wiemy, dlaczego celny.
♥♥♥
(no subject)
Date: 2006-08-07 06:35 pm (UTC)Obojętność Sheparda widać tu już w pierwszym zdaniu, kiedy całą sprawę utraty praw do wykonywania zawodu nazywa incydentem.
Młodzież jest coraz słabsza, a jego syn jest silny. Christian nie jest do końca pewny, czy ma prawo być z tego dumny.
Na pewno się do tego przyczynił. Ale dumny być nie powinien. Nie tak się w człowieku powinna hartować siła...
Obojętnie kroił, szył, trzymał w rękach żywe kawałki żywych ludzi i martwe kawałki martwych ludzi i nie było między nimi żadnej różnicy, a przynajmniej żadnej znaczącej.
Shepard przekroczył granicę, której powinien obawiać się każdy lekarz. Kiedy obojętność przechodzi ze śmierci na życie, chirurg zaczyna traktować się jak maszynę, a pacjentów jako śrubki, które trzeba wkręcać albo wyrzucać, bo się stępiły i już się nie wkręcą, ale to nic nie szkodzi, bo przecież na świecie są jeszcze miliardy śrubek.
Jak żałosnym można się stać?
To chyba moje ulubione zdanie, jesli można je oceniać w kategorii ulubieńszości. Jest mocne, jest prawdziwe, jest...
Kiedyś. Kiedyś nie miał pojęcia, co to znaczy czuć niesmak w ustach.
Drugie w rankingu ulubieńszości.
To tylko kilka kawałkach z tego naprawdę dobrego, gorzkiego, mocnego tekstu
Co mi nie podeszło - ten kawałek o Kowboju.
Reszta świetnie gorzka.
(no subject)
Date: 2006-08-08 05:10 pm (UTC):D
(no subject)
Date: 2006-08-10 09:16 pm (UTC)Podobało mi się jak uchwyciłaś to jego zawieszenie między 'wiem co powinienem' a 'wiem co i tak zrobię'. Zabawne tylko, że nie wspomniałas o Anie. W końcu ona też tam była. (A z drugiej strony, co ona Christiana obchodziła? Christian byłby niezłym conmanem, gdyby chciał :P)
Aprobuję ;P
(no subject)
Date: 2006-08-10 09:18 pm (UTC)Dziękuję za komentarz i "aprobatę" XD
(no subject)
Date: 2006-08-17 12:25 pm (UTC)*5*
(no subject)
Date: 2006-08-20 12:05 am (UTC)Cieszę się, że moja wizja Christiana do Ciebie trafiła. Lubię zastanawiać się, jak wygląda świat postaci LOST spoza wyspy. Albo jak wyglądał. Kocham minor characters. Tych trzecioplanowych. :)
Cieszę się, że poczułaś klimat.
::hugs::