Entry tags:
Lost finale
1. I've read some reactions to the finale already... and I have to say, I didn't like it (unlike the people whose reactions I've read). I agree that it was nice how it all came down to the people, and acceptance of transitory nature of existence and other such shit... but.
2. Fuck the heteronormative love as the ultimate signifier.
3. I mean, seriously, the most important bit of Sayid's life is his relationship with Shannon? Puh-lease. I mean, I was annoyed already earlier, when Jacob said that all the people he brought to the Island had nothing better to do with their lives, but this :///
4. It felt contrived and annoying, I disliked the shiny flashbacks, I disliked the idea that heterosexual love gives meaning (I know there were exceptions, but way too few), and I would have liked LAX!verse to be another real one and not a fabrication of the minds of the dead people (some of them weren't even dead, btw...) whose aim was to reunite them with their loved ones... but only if their love is yk, proper. No incest or Brother's Wife!Stealing! And what the fuck happened to Michael and Walt, to give but two examples? X_X and Mister Eko? The black guys disappear when they die never to come back?
5. Besides, the duel between Jack and Locke was just boring.
6. And again with the church. Thanks for not making it about religion at all.
no subject
Moje głębokie myśli podczas robienia grzanek: mnie się ogólnie podobały momenty/kawałki, ale całość - nie. Np. ogólnie, oddzielnie, fajnie, że się zeszli Sawyer i Juliet, i fajnie, że Sun i Jin mieli ten dobry moment z USG. Ale ideologia, która za tym stała - ta wielka heteroseksualna miłość otwierająca oczy - bue.
Myślę, że część problemu może się brać z tego, że Lost, który dotąd był bardzo postmodernistyczny - porozbijany na POVy, mnóstwo postaci (polifonia!), nie dający odpowiedzi, zmieniający nagle angle, operujący różnymi poetykami... doszedł do wniosku, że trzeba jednak cofnąć się w podejściu o epokę i ZAPROPONOWAĆ UNIFIED VISION AND ANSWERS!!!
Wydaje mi się, że gdyby zostać przy postmodernizmie i nie dawać rozwiązania - w sideways przynajmniej, na wyspie wydaje mi się, że było w miarę ok (tyle, że vaughnowate) - tylko update na temat losów postaci, epizody, bez jakiegoś takiego zbiorczego ideologicznego podsumowania, byłoby to mniej irytujące. Ok, spotkali się - czy coś z tego wynikło? Może tak, a może nie. Postmodernism, baby.
no subject
A co do rozwiązania i odpowiedzi - no i w dodatku dali wcale nie te najważniejsze/najciekawsze, nie? Ja bym np. wolała się dowiedzieć o co chodziło z niektórymi mistycznymi wątkami z wcześniej, i jaki był ten plan Jacoba dalej nie rozumiem do końca :/ sprowadzał ludzi, by udowodnić, że są dobrzy? Ale czemu? o_O
Swoją drogą: Jacob nie był dobry. Zabił swojego brata. I ok, była to 'zemsta' za matkę, ale Matka pierwsza zaatakowała Samuela. Ale w takim razie czemu Samuel okazał się być aż tak zły? :/
No i MEH MEH MEH pojedynek.
Podobała mi się ta uwaga Sister_magpie nt. privileging heterosexual bonds and parenting over all other types of relationships, btw - coś, czemu mogli zaprzeczyć, gdyby zabili Milesa (LOL, nie mogli, bo już w ogóle by nie mieli non-white people prawie xD) żeby go obudziła przyjaźń z Sawyerem :>
no subject
Dude, to była jedna wielka rozmowa kwalifikacyjna XD
A mi się pojedynek podobał!
*Udaje, że nie widzi wrzucania na Jacka* XDno subject
Ech :( wolałam jak te punkty widzenia były oddzielne i różne, a na koniec naprawdę wszystko sprowadzało się do punktu widzenia Jacka, szkoda. Dobrze za to, że Hurley przejął po nim mantel, i że to Jack był sacrificial a nie na odwrót - to się udało, to popieram.