Ten odcinek był CUDOWNY. I też chętnie posiedziałabym dłużej w tym au, cholera. Żałowałam trochę, że jakoś ciekawiej/inaczej nie pociągnęli wątków Bailey i Addison, ale dopiero kiedy pojawił się Mark zrozumiałam, że nie jest w ciąży z Derekiem, ale z Markiem i że to wszystko dzieje się po romansie Addison i Marka, co pewnie jest jedną z przyczyn moodiness Dereka. XD
Najbardziej podobały mi się ofc relacje między Meredith i Cristiną i Cristiną i Owenem - ta scena, gdzie ona opatruje jego rękę i radzi mu, żeby porozmawiał o tym z żoną = ZAJEBISTOŚĆ. I Callie i Arizona. :DDD I stadko dzieci. W ogóle Cristina jest tutaj taka dark i mean, że omg. I oczywiście hardkorowa samotniczka do bólu, a jednak znajdują z Meredith wspólny język, a ich końcowy dialog jest chyba żywcem wyjęty z 1 sezonu, nie? :DDD
They are Meredith and Cristina, and they will give one another strength. YES YES YES *___*
Cudoooowny odcinek. I fajnie zinterpretowałaś to re: pary w teraźniejszości.
no subject
Najbardziej podobały mi się ofc relacje między Meredith i Cristiną i Cristiną i Owenem - ta scena, gdzie ona opatruje jego rękę i radzi mu, żeby porozmawiał o tym z żoną = ZAJEBISTOŚĆ. I Callie i Arizona. :DDD I stadko dzieci. W ogóle Cristina jest tutaj taka dark i mean, że omg. I oczywiście hardkorowa samotniczka do bólu, a jednak znajdują z Meredith wspólny język, a ich końcowy dialog jest chyba żywcem wyjęty z 1 sezonu, nie? :DDD
They are Meredith and Cristina, and they will give one another strength.
YES YES YES *___*
Cudoooowny odcinek. I fajnie zinterpretowałaś to re: pary w teraźniejszości.